Po tragicznym starcie tego sezonu kanonierzy wrócili na dobre tory i pierwszy lat od kilku lat mogliśmy spodziewać się, że zakwalifikują się oni do Ligi Mistrzów. Zadanie to może być jednak niezwykle trudne zważając na kadrę tej drużyny.
Sezon Arsenalu
The gunners fatalnie weszli w nowy sezon – po trzech pierwszych meczach znajdowali się na ostatnim miejscu w tabeli, co było spowodowane trzema klęskami, jakie odnieśli piłkarze z The Emirates. W późniejszym czasie kanonierzy grali zdecydowanie lepiej, bo nie przegrali kolejnych dziesięciu spotkań. Znając wymagania Premier League możemy z pewnością powiedzieć, że nie było to proste zadanie. Mimo lepszej dyspozycji piłkarze Mikela Artety doznali trzech porażek na przełomie listopada i grudnia. Arsenal został wówczas zmiażdżony przez Liverpool (0:4) i uległ w meczach z Manchesterem United (1:2) i Evertonem (1:2). Oglądając te spotkania mogliśmy przypomnieć sobie ostatnie lata w wykonaniu tej drużyny, które obfitowały w katastrofalnych zachowaniach w defensywie i wielu traconych bramkach. Artecie udało się jednak dobrze wpłynąć na swoich podopiecznych, a ci wrócili do dobrej formy pewnie pokonując między innymi jedną z największych pozytywnych niespodzianek, czyli West Ham United (2:0). W pierwszym dniu nowego roku doszło do niezwykle emocjonującego meczu z Manchesterem City, finalnie zakończonego wygraną obywateli wynikiem 2:1. W spotkaniu z drużyną Pepa Guardioli zawodnicy Arsenalu pokazali się z bardzo pozytywnej strony, lecz nie byli w stanie wykorzystać swoich szans. Myślę, że spotkanie to może być laurką obecnego sezonu drużyny z The Emirates. Mikel Arteta w starciu ze swoim byłym nauczycielem (bo dzisiejszy trener Arsenalu był asystenem katalończyka) był od niego lepszy, lecz pod koniec tej rywalizacji kanonierzy wydawał się bezsilni względem swoich rywali. Tak samo cały Arsenal jest dziś bezsilny względem Liverpoolu, Manchesteru United, Chelsea, czy właśnie Manchesteru City. Do takiej sytuacji doprowadziło niekompetentne zarządzenie klubem od strony sportowej i finansowej.
Ostatnie mecze kanonierów
Choć tak jak pisałem powyżej, w starciu z Manchesterem City kanonierzy zaprezentowali się ze świetnej strony, to spotkanie to nie rozpoczęło jakiejś dobrej passy. Od tej rywalizacji Arsenal nie wygrał żadnego, z czterech kolejnych spotkań. W tym czasie Mikel Arteta odpadł z dwóch pucharów krajowych – z FA Cup pożegnał się po porażce z Nottingham Forest, a z Carabao Cup po przegranym dwumeczu z Liverpoolem. Słabszą dyspozycję tej ekipy bez wątpienia możemy połączyć z Pucharem Narodów Afryki. Z powodu tego turnieju niedostępni byli Thomas Partey, Pierre Emerick Aubameyang, Nicolas Pepe I Mohhamed Elneny. Dodatkowo czerwoną kartkę w pierwszym meczu z Liverpoolem zdobył Granit Xhaka, co dodatkowo osłabiło zawodników zwyczajowo grających w czerwonych barwach. Kadra tego zespołu jest w na tyle złym stanie, że Hiszpański menedżer drużyny musi powoływać na mecze niedoświadczonych młodzików, jak choćby Charliego Patino.
Okno transferowe
Kibice the gunners nie doczekali się wzmocnień, a jedyne roszady w składzie sprawiły odejścia kilku zawodników. Mam na myśli Pierre-Emericka Aubameyanga, Caluma Chambersa i Seada Kolasinaca.
Dodatkowo, do AS Romy wypożyczono Ainsleya Maitlanda-Nilesa. Choć pożegnanie się z powyżej wypisanymi zawodnikami z pewnością uszczęśliwiło ludzi zajmujących się finansami w Londyńskim zespole, tak nie sprawiło, że Arsenal będzie w stanie rywalizować o big four (czwarte miejsce w tabeli). Choć przez chwilę kanonierzy mieli się starać o Dušana Vlahovicia, tak Serb przeniósł się do Turynu. W miejsce Aubameyanga nie sprowadzono nikogo, dlatego aktualnie jedynymi napastnikami Arsenalu są Alexandre Laccazette (kapitan zespołu) i Edward Nketiah. Co ciekawe obu tym piłkarzom w czerwcu kończą się kontrakty, co sprawia, że kanonierzy są w bardzo złej sytuacji. Ponadto w środku pola brakuje zawodników, dlatego w drugiej linii oglądamy ostatnimi czasy niedoświadczonego Alberta Lokongę.
Arsenal nie wzmacniając, a wręcz osłabiając swoją kadrę pozbawił się w zasadzie szans w walce o grę w Champions League. Stanley Kroenke (właściciel klubu) nie wykorzystał tym samym okazji, aby jego zespół wystąpił w rozgrywkach Ligi Mistrzów pierwszy raz od pięciu sezonów.