Wczoraj wieczorem doszło do ostatniego testu kadry Michniewicza przed nadchodzącym wielkimi krokami mundialem. Rywalizacja z Chile wprawdzie zakończyła się wygraną, niemniej jej przebieg pozostawia wiele do życzenia.
Okoliczności
Towarzyskie starcie z Chillijczykami było wyjątkowe. Z racji awarii dachu Stadionu Narodowego, piłkarze Czesława Michniewicza zagrali na oddalonym o trzy kilometry obiekcie Legii Warszawa. Jako że Wojskowi swój najbliższy mecz zagrają końcówką stycznia, to stołeczny klub w ostatnim czasie nie dbał szczególnie o murawę, która w najbliższych dwóch miesiącach miała nie być używana. Mimo tego PZPN wystosował prośbę do Legii, by mecz odbył się na jej nieprzygotowanym boisku. Wojskowi ją przyjęli i dlatego mecz odbył się na ulicy Łazienkowskiej. Czesław Michniewicz, który zresztą jeszcze rok temu pracował w tym klubie, nie chciał ryzykować kontuzji kluczowych piłkarzy przed mundialem i wyszedł drugim składem.
Wojciech Szczęsny, Matty Cash, Nicola Zalewski, Piotr Zieliński i Robert Lewandowski. To lista graczy, których na stadionie imienia Józefa Piłsudskiego w Warszawie nie zobaczyli kibice. Wprawdzie na murawie pojawiła się cała trójka naszych podstawowych stoperów (Glik, Bednarek i Kiwior), Grzegorz Krychowiak i duet napastników Milik-Świderski, ale żaden z naszych piłkarzy nie odniósł wczoraj kontuzji. To niewątpliwie dobra wiadomość, bo jak może pamiętamy, tuż przed ostatnim mundialem wypadł Kamil Glik, co znacznie osłabiło naszą kadrę.
Zasłona dymna?
Najlepiej (choć poza tym pierwszym, nie warto szczególnie wychwalać tych graczy) zaprezentowali się Łukasz Skorupski, Grzegorz Krychowiak i Przemysław Frankowski. Przy Piątku również musimy postawić mały plus, bo choć nie rozpoczynał tego meczu od pierwszych minut, to zdobył zwycięskiego gola. Musimy jednak żywić nadzieję, że na mundialu najlepsi nasi gracze nie będą notowali występów na tak miernym poziomie.
Gospodarze, którzy w odróżnieniu od swoich rywali zagrają na mundialu, oddali wczoraj Chillijczykom piłkę, a gdy ją odzyskiwali, to nie zachwycali. Z drugiej jednak strony wygrali swoje spotkanie mimo gry drugim składem i żaden z biało-czerwonych nie odniósł urazu, co może cieszyć.
Jak wskazuje na to poniższa wypowiedź Grzegorza Krychowiaka, musimy przygotować się na podobną grę z Meksykiem czy Argentyną. W tych starciach na murawie nie zabraknie jednak Lewandowskiego, Zielińskiego czy Casha, którzy najpewniej pozwolą wejść grze reprezentacji na wyższy poziom aniżeli ten z wczorajszego meczu.
Powiem jedną rzecz – my tak będziemy grać, bo ta gra przynosi nam efekty. Nie oczekujcie od nas, że będziemy grać pięknie w piłkę, bo w ostatnich latach czy miesiącach nie dawało to rezultatów. Ten sposób gry, odpowiednia defensywa, przesuwanie, walka, zaangażowanie, sytuacje czy nawet pół sytuacji, które sobie stworzymy i wykorzystamy… Tak będziemy wygrywać spotkania. Wydaje mi się, że to sposób, by coś osiągnąć na tym turnieju. […] Gra się po to żeby wygrywać. To, że dzisiaj wygraliśmy nie gwarantuje tego, że jest dobrze albo bardzo dobrze. Czujemy się pewni siebie, jest pozytywny bodziec. Kiedy wyjeżdżasz się na turniej, to lepiej, gdy (wcześniej) wygrywasz. Wiemy, w którym kierunku iść i co mamy zrobić. Pierwszy mecz na mundialu będzie bardzo podobny do tego, który dzisiaj rozegraliśmy.
~Grzegorz Krychowiak
Jak kilkukrotnie w programie „Debata+” zaznaczał Michał Żewłakow, jeśli potyczka z Chile miała być zasłoną dymną przed Mistrzostwami Świata, to znakomicie wyszła Czesławowi Michniewiczowi. Wprawdzie wczorajszy mecz był tylko towarzyski, jednak słaba dyspozycja niektórych naszych piłkarzy może nas martwić na 5 dni przed spotkaniem z Meksykiem.